Artykuły

Juliette Binoche ma częstochowskich przodków

Słynna francuska aktorka Juliette Binoche być może przyjedzie na Kongres Częstochowian. Dlaczego? Bo jej dziadkowie mieszkali w naszym mieście, matka tu się urodziła, a babcia występowała na scenie miejscowego teatru.

Na trop przodków gwiazdy światowego kina wpadli urzędnicy magistratu. Prezydent Tadeusz Wrona natychmiast zaczął z nią korespondować, a w Urzędzie Miasta pokazano specjalnie wydany folder na temat częstochowskich korzeni francuskiej aktorki.

Otóż w 1895 roku przyjechał do naszego miasta z Francji 20-letni Henryk Stalens. Był jednym z dyrektorów fabryki włókienniczej Motte i mieszkał w zachowanym pałacyku na terenie dzisiejszego Elaneksu. Później współzałożył przy ul. Garibaldiego największą - obok skoczowskiej - Fabrykę Kapeluszy, której szefował. W 1903 roku urodził się jego syn Andre.

- To dane, które uzyskaliśmy z częstochowskiego archiwum - mówił prezydent Wrona. - Z innych źródeł udało się nam ustalić, że Henryk Stalens w czasie I wojny światowej ukrył przed okupantami maszyny fabryki Motte i oddał je po 1918 roku nowo powstałemu państwu. Za ten czyn odznaczono go Orderem Odrodzenia Polski Polonia Restituta.

Jego syn Andre Stalens spotkał piękną częstochowiankę Julię Helenę Młynarczyk. Występowała na scenie Teatru im. Mickiewicza w "Chacie za wsią" jeszcze jako uczennica prywatnego gimnazjum, a dziś LO im. Juliusza Słowackiego. Z tego małżeństwa urodził się w 1932 roku Henryk, a w 1939 roku Monika - późniejsza matka Juliette Binoche.

We wrześniu 1939 roku rodzina Stalensów zdecydowała się uciekać z Polski przez Zaleszczyki. Tam zatrzymały ich wojska sowieckie. Po okresie uwięzienia i wpłaceniu okupu Stalensowie dotarli do Francji. Po latach Monika Stalens wyszła za mąż i urodziła córeczkę. - Po babci dziewczynka otrzymała imię Julia - Juliette, a jej ojciec nosił nazwisko Binoche. I tak doszliśmy, że gwiazda światowego kina jest w części częstochowianką - opowiadał prezydent Wrona.

- Nazywają ją we Francji Największym Skarbem Narodowym - podkreślił Ireneusz Leśnikowski, rzecznik prasowy UM.

Okazuje się, że gwiazda była już raz w Częstochowie. Kiedy grała u Krzysztofa Kieślowskiego w filmie "Trzy kolory. Niebieski" (w 1993 r.), poprosiła kompozytora Zbigniewa Preisnera, żeby przywiózł ją do rodzinnego miasta jej matki i babki.

Prezydent Wrona wysłał do rodziny Stalensów kopie dokumentów archiwalnych wyszukanych w Częstochowie. Zaprosił także Monikę Binoche i jej brata Henryka Stalensa oraz Juliette Binoche do udziału w II Kongresie Częstochowian, zaplanowanym na przyszły roku. Gwiazda obiecała, że przyjedzie, jeśli tylko pozwolą jej sprawy zawodowe. Jej matka Monika Binoche, z zawodu reżyser teatralny, na pewno będzie już jesienią - jako gość festiwalu w Teatrze im. Mickiewicza.

Rodzinne wspomnienia mówią, że Juliette w czasach licealno-studenckich zjeździła z siostrą Marion całą Polskę wzdłuż i wszerz. Jej stosunek do Polski i Polaków jest wyjątkowo ciepły. - To kraj, który podziwiam i głęboko kocham - pisała o Polsce w jednym z listów do rodziny.

- Tak opowiadała moja siostra cioteczna - mówi Janina Czech, kuzynka matki aktorki. - Ja o sławnej krewnej dowiedziałam się w 1995 roku z jej wywiadu dla pisma "Twój Styl". Szczególnie moje dzieci były dumne z pokrewieństwa, ale nie nawiązałam kontaktu z francuską rodziną.

74-letnia pani Janina wspomina Stalensów sprzed wojny. - Mieli piękną willę przy ul. Słowackiego. Pamiętam ogromne kasztany, które tam rosły. Z Henrykiem [wujem aktorki - przyp. red.] byliśmy jako dzieci bardzo zaprzyjaźnieni i cieszę się, że przyjedzie do Częstochowy. Jeśli przyjedzie też Juliette, poznam ją z przyjemnością. Przecież to bardzo bliska rodzina - mówi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji