Teatr dociera do uzależnionych
mówi d[y]rektor Teatru Ludowego Jerzy Fedorowicz, reżyser musicalu rockowego Minnesota blues
Magda Huzarska-Szumiec: Pana najnowsze przedstawienie Minnesota blues opowiada o liderze Oddziału Zamkniętego, Krzysztofie Jaryczewskim. Czy w jego życiu młodzi ludzie mogą odnaleźć swoje problemy?
Jerzy Fedorowicz: Tak, bo wciąż wśród młodzieży panuje moda na alkohol i narkotyki. To jest znamię dzisiejszych czasów. Naszym przedstawieniem zarówno ostrzegamy jak i dajemy nadzieję, gdyż bohater spada na sam dół, by się z niego podnieść.
Czy tego typu spektakle mogą zmienić nastawienie młodzieży do używek?
Mamy doświadczenie w takich akcjach i już od dawna wiemy, że przez teatr można dotrzeć do ludzi uzależnionych. Dlatego prowadzimy dramatoterapię Jeżeli Minnesota blues zrobi wrażenie na przynajmniej jednej czy dwóch osobach, to już będzie sukces.
Na próby przychodziły osoby uzależnione, które się leczą. Jak one reagowały na to, co się dzieje na scenie?
Pomagały nam przede wszystkim w określeniu stanów psychicznych czy fizycznych bohaterów Byli bardzo przejęci, a szczególne wrażenie robiły na nich teksty piosenek Krzysztofa Jaryczewskiego.
Czy odkąd prowadzi Pan akcje skierowane do subkultur, coś zmieniło się w Nowej Hucie?
W pobliżu teatru nie spotykam już takiej agresji, jaka była w latach 90-tych. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że w Nowej Hucie jest problem z blokersami. Zamierzam ich zapraszać na nasze przedstawienia, nawet za darmo rozdawać bilety, bo może przyjście do teatru któremuś z nich da choć trochę do myślenia.