Artykuły

Obudź się, póki czas

Najtrudniej jest przyznać: jestem alkoholikiem. Wymówić głośno te dwa słowa, to uświadomić sobie, że jest się chorym. Alkoholikowi słowa te nie przechodzą przez gardło — owszem, trochę piję, ale przecież nie jestem chory; piję, bo chcę, a nie bo muszę, zawsze mogę przestać. Wypowiedzieć głośno formułę „jestem alkoholikiem”, to zacząć życie od nowa. Alkoholikiem i narkomanem pozostanie się już, mimo całkowitej abstynencji, na zawsze.

Ale można żyć godnie, czysto, bez wspomagania. Marek (Jacek Wojciechowski) w końcu powie: jestem alkoholikiem. Misiek (Jacek Joniec) nie zdąży. Marek ułoży się z życiem na nowo. Dostrzeże wreszcie pełną poświęcenia miłość Ewy (Katarzyna Zielińska), zrozumie, jak wielką radością jest ich dziecko — wytrzeźwieje. Misiek zapije esperal — odejdzie. To dwie postawy wobec uzależnień. Czynna i bierna. Trudna i łatwa. Dająca szansę i rodząca beznadziejność. Obydwie pokazuje musical Obudź się — Minnesota Blues w reżyserii Jerzego Fedorowicza. I choć jego akcja dzieje się w środowisku polskich rock-menów z początku lat 80., i choć oparta jest na autentycznych doświadczeniach lidera Oddziału Zamkniętego

Krzysztofa Jaryczewskiego — autora tekstów i muzyki piosenek, historia ta mogła i może się zdarzyć w każdej grupie, niezależnie od tzw. statusu społecznego. I można ją traktować tyleż jako zapis pogłębiającego się nałogu, ile jako zwyczajną, ludzką opowieść o naszych słabościach i walce z nimi. A nade wszystko, jako to opowieść o miłości, potrafiącej przezwyciężyć wszystkie przeciwieństwa i przynieść ocalenie.

Miłośnicy poważnych musicali mogą kręcić nosem, że nie ma tu wielkiego, broadway’owskiego dekoru z laserami i innymi bajerami, że aktorzy nie zawsze śpiewają pięknie i czysto, że balet Krakowskiej Akademii Tańca, to nie jest jeszcze taneczny parnas, a jego choreografia nie wykracza poza średnią krajową. Wszelako nie to jest najważniejsze.

Najważniejsze jest uświadomienie młodemu widzowi, że niebezpieczeństwa, które gotuje mu świat, mogą zaprowadzić donikąd. I tylko od nas zależy, czy stawimy im czoła, czy ulegniemy. Zaś grana na żywo muzyka, w wykonaniu zespołu Roberta Lubery Nie-bo, niemal wiernie oddająca aranże i klimat piosenek Oddziału Zamkniętego, prosta, ascetyczna wręcz inscenizacja oraz sugestywne aktorstwo, tworzą kody, które młodzież z łatwością odczyta i w świat ten wejdzie. Oby z tej terapii przez sztukę wyszła zwycięsko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji