Wielka biesiada gwiazd
W pałacu w Otwocku zakończono zdjęcia do Teatru Telewizji Biesiada u hrabiny Kotłubaj Gombrowicza.
Zabytkowa XVII-wieczna letnia rezydencja rodu Bielińskich, usytuowana w pięknym parku ze starodrzewem i z okazałym jeziorem, to sceneria wymarzona dla zdarzeń, które zapisał w opowiadaniu 24-letni Witold Gombrowicz.
Dramaturgicznie historia jest prosta — młody inteligent zaproszony przez arystokratów przyjeżdża na obiad. Siadają do stołu w salonie jadalnym, jedzą, a potem, jak to po biesiadzie bywa — w salonie kominkowym gawędzą przy kawie. Przy okazji toczą spory, drwią, opowiadają kawały.
Przewrotny humor
— To młodzieńcze, pełne przewrotnego humoru i groteski opowiadanie Gombrowicza nazywane jest często „rozprawą ze snobizmem w stylu Prousta” — mówi Jan Bończa-Szabłowski, autor adaptacji i scenariusza, nasz redakcyjny kolega. — Dla mnie to zetknięcie wyrafinowanej arystokracji z młodym, pełnym naiwności Gombrowiczem stanowi znakomitą okazję do pokazania momentu, kiedy wyrastamy z młodzieńczych złudzeń. Jako krytyk teatralny z okazji zbliżającej się pięćdziesiątki postanowiłem zaproponować coś od siebie. Rodzaj kaprysu scenicznego, intelektualnej zabawy z przesądami świata.
— W Biesiadzie u hrabiny Kotłubaj przewijają się wszystkie myśli, problemy i sprawy, które rozwijał Gombrowicz później w swojej twórczości — zauważa reżyser Robert Gliński. — Motywy tutaj poruszone występują i w Ferdydurke, i w Ślubie, i w Operetce. Wydaje mi się jednak, że gdyby życie Gombrowicza potoczyło się inaczej, gdyby te jego wczesne opowiadania nie zebrały tak mocno krytycznych opinii, zwłaszcza w środowiskach ziemiańskich i arystokratycznych, wiele spraw mogłoby się potoczyć inaczej. Gombrowicz w odwecie napisał Ferdydurke, czyli „odwinął się” w swoim stylu. W ten sposób został pisarzem światowego formatu. A gdyby go zagłaskali, pewnie wylądowałby na jakiejś miłej i ciepłej posadce i nie tułałby się po Argentynie.
Przy stole zasiedli wspólnie Anna Polony (Hrabina Maria Kotłubaj), Barbara Krafftówna (Stara Markiza) i Bohdan Łazuka (Baron Apfelbaum de domo książę Pstryczyński).
— Gombrowicz kochał się w pokazywaniu arystokracji inaczej, niż ona chciała, on wydobywał prawdę o tych ludziach uważających się za lepszych od innych — mówi Anna Polony. — Jest w tym pewnego rodzaju złośliwa przyjemność i specyficzne poczucie żartu z kogoś, kto stoi wyżej, przyjemność, że można z niego pokpić. Coś jest w naturze człowieka, że lubi demaskować złe strony natury. Ale to jest zdrowe.
— Jak jest biesiada, to muszą jeść — mówi reżyser. — Ale to też satyra na współczesność. Naszą, obecną. Ta biesiada jest wegetariańska — i to stricte — vege. Najpierw wodnista zupa nie wiadomo z czego, potem marcheweczka, a daniem głównym jest kalafior. Wszystkie te dobra aktorzy konsumują.
I trzeba dodać, że wielokrotne duble oraz osobiste kulinarne upodobania sprawiły, że nie wszyscy robią to z apetytem.
— Nie lubię dziś Gombrowicza, bo nie lubię kalafiora! — mówiła po skończonym ujęciu Anna Polony.
Los sprawił jej chwilę później kolejnego psikusa.
— Ironia losu polegała na tym, że po nagraniu sceny z kalafiorem był obiad — opowiada Robert Gliński. — Anna Polony miała przygotowane specjalne lekkie dania. I dostała rybę z kalafiorem.
— W tym opowiadaniu — przypomina reżyser — przyjeżdża inteligent do hrabiny i chciałby być taki jak wspaniała arystokracja, bo to crème de la crème. A potem się okazuje, że świat wartości i hierarchii, który sobie zbudował, popada w ruinę. Ale jest też o tym, że sytuacja stwarza człowieka i że człowiek stwarza człowieka.
Piosenka Gombrowicza
Walorem spektaklu jest jego gwiazdorska obsada. Łazuka i Krafftówna spotkali się już wcześniej na planie Kabaretu Starszych Panów. Jerzy Satanowski specjalnie napisał piosenkę ze słów wyjętych z Gombrowicza, którą wykonają w duecie.
— Serdecznie wessana jestem w ten styl gombrowiczowski, a literacka konwencja, zaistniała między Witkacym a Gombrowiczem, istnieje w moim artystycznym życiorysie, odkąd pamiętam — mówi Barbara Krafftówna. — Jak pojawia się Gombrowicz, to zarazem potem i Witkacy.
Rolę młodego inteligenta Gombrowicza gra Piotr Adamczyk, a kucharza Filipa — Grzegorz Małecki.
— Filip był pisany właściwie dla niego i z myślą o nim — ujawnia Jan Bończa-Szabłowski. — W przeciwieństwie do dzisiejszych dramaturgów dbałem o to, by pozostać wiernym autorowi. Nie ma takiego zdania w tym utworze, które nie pochodziłoby od Gombrowicza.
Na planie — już od pierwszych prób — powstaje równolegle film o realizowanym spektaklu Teatru TV.
— To bezcenny materiał, bo utrwala ikony polskiej sztuki filmowej i teatralnej także poza nagrywanymi scenami — mówi Robert Gliński.
W roli choreografa zadebiutował Cezary Olszewski, zwycięzca kilku edycji Tańca z gwiazdami. Kostiumy są dziełem Zofii de Ines, a scenografia Wojciecha Stefaniaka. Robert Gliński zaprosił do współpracy znakomitego operatora Arkadiusza Tomiaka. Do montażu przystąpił właśnie wraz z reżyserem Leszek Starzyński.
Premierę spektaklu w Teatrze TV zaplanowano na styczeń 2018 roku.